Wspomnień z sezonu 2017 ciąg dalszy, staram się nadrabiać zaległości. Wracam do jednego z moich ostatnich ślubów z zeszłego roku. Już dawno chciałam go tutaj pokazać.
Z Karoliną i Kubą znaleźliśmy wspólny język już podczas pierwszego spotkania. Młodzi, fajni, zakochani, wiedziałam, że ta współpraca będzie udana. Ich sesja narzeczeńska tylko mnie w tym utwierdziła. Oby trafiały do mnie same tak pozytywne pary.
Karolina i Kuba zdecydowali się wziąć ślub w ostatni dzień września. Pogoda w sezonie 2017 była bardzo kapryśna. Lato dało się wszystkim we znaki, ale po cichutku liczyłam na początek złotej polskiej jesieni i piękne wrześniowe słońce… nie zawiodłam się. Od samego rana świeciło słońce i tak zostało do końca dnia. :)
Panna Młoda podbiła moje serce wyborem sukni – delikatnej i zwiewnej, dodatków, bukietu w jesiennym klimacie, moim zachwytom chyba nie było końca, ale przyznajcie sami, całość pasuje do siebie idealnie.
Co było dalej? Gwar i kontrolowany chaos podczas przygotowań, chwila wzruszeń podczas błogosławieństwa i podziękowania dwóm cudownym mamom (pozdrawiam obie bardzo serdecznie jeśli czytają!), wzruszająca msza w kórnickim kościele i kazanie księdza, które zmieniło się w luźną rozmowę face to face. Państwo Młodzi autentycznie przeżywający przysięgę, cały czas wpatrzeni w siebie i trzymający się za ręce. Chyba nie skłamię jeśli powiem, że Karolina była najbardziej roześmianą panną młodą tego sezonu, a radość obojga była totalnie zaraźliwa.
Wesele zostało zorganizowane w Gościńcu Marzymięta. Tam również panował jesienny klimat, który podkreślały dekoracje z dyń i wrzosów.
W dniu pleneru niestety nie mieliśmy aż tyle szczęścia do pogody. Na szczęście atmosfera miejsca do którego się wybraliśmy wynagrodziła nam chłód i wiatr.
Oprawa muzyczna i świetlna: DJ Maciej/Nucli
Wesele: Gościniec Marzymięta